Kiedy poznałem Kasię, wydawała mi się idealną kandydatką na żonę – miła, troskliwa i wierna. Pracowała jako nauczycielka w przedszkolu, uwielbiała dzieci. Po kilku latach znajomości wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy we własnym domu na przedmieściach. Byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Ja pracowałem jako menedżer w korporacji, często zostawałem w biurze do późna. Kasia zawsze mnie wspierała, przygotowywała kolacje i czekała z powrotem.
Wszystko zaczęło się psuć, gdy awansowałem na stanowisko dyrektora finansowego. Miałem więcej obowiązków i jeszcze częściej zostawałem w pracy do późna, czasem nawet do północy. Coraz częściej też wyjeżdżałem służbowo, na kilka dni, a nawet tygodni.
– Kochanie, tęsknię za tobą, gdy cię nie ma w domu – powiedziała Kasia, gdy pakowałem walizkę przed kolejnym wyjazdem. – Rozumiem, że praca jest ważna, ale czuję się trochę samotna.
– Wiem skarbie, przepraszam. Postaram się wracać wcześniej do domu – obiecałem.
Jednak słowa nie zawsze szły w parze z czynami. Nadal bardzo dużo pracowałem, a nasze wspólne wieczory były rzadkością.
Zacząłem zauważać, że Kasia również wraca do domu coraz później.
– Gdzie ty byłaś tak długo? Martwiłem się o ciebie! – zapytałem pewnego wieczoru, gdy wróciła po dziesiątej.
– Ach, mieliśmy radę pedagogiczną, przeciągnęło się – odparła lekko zakłopotana.
– Myślałem, że skończycie około ósmej. Dlaczego wracasz tak późno?
– No wiesz… potem jeszcze poszłyśmy z koleżankami na drinka. Miło się pogadało, stęskniłam się za towarzystwem.
Jej wyjaśnienia brzmiały sensownie, ale gdzieś z tyłu głowy zacząłem coś podejrzewać. Kasia zawsze była dla mnie kochająca i wierna, ale może brak mojej obecności w domu zaczął dawać jej się we znaki?
Tydzień później sytuacja się powtórzyła. Tym razem Kasia wróciła po jedenastej.
– Przepraszam kochanie, dzisiaj też było trochę pracy po lekcjach, a potem poszłam coś zjeść z koleżanką.
Zmarszczyłem brwi. Coraz częściej zauważałem, że wraca późno z pracy, tłumacząc się „naradami” i „szkoleniami”. Pewnego razu nie wytrzymałem i zadzwoniłem do przedszkola zapytać o nią.
– Przepraszam, pani Kasia już dwie godziny temu wyszła do domu – powiedziała woźna.
Wtedy poczułem ukłucie zazdrości. Gdzie ona jest? I z kim? Postanowiłem porozmawiać z Kasią na poważnie. Kiedy pewnego wieczoru wróciła do domu, przywitałem ją chłodno.
– Musimy pogadać. Dlaczego okłamałaś mnie, że jesteś w pracy, skoro wyszłaś stamtąd dwie godziny wcześniej? Gdzie ty byłaś?
Kasia spuściła wzrok, wyraźnie zażenowana.
– No dobrze, przyznaję… Od jakiegoś czasu spotykam się z kolegą, Pawłem. Rozmawialiśmy dziś w kawiarni. Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Bałam się twojej reakcji.
Zamarłem. Więc jednak mnie zdradzała! Czułem się zraniony i oszukany. Postanowiłem jej udowodnić, że moje podejrzenia były słuszne. Któregoś wieczoru pojechałem pod przedszkole i czekałem w samochodzie, aż wyjdzie. Ku mojemu zdziwieniu, wyszła w towarzystwie jakiegoś obcego mężczyzny. Wsiedli razem do jego samochodu i odjechali. Moje serce zamarło. Śledziłem ich do hotelu na obrzeżach miasta. Wtedy ogarnęła mnie rozpacz. Moja kochająca żona mnie zdradza! Z kimś z pracy? Nie wiedziałem co myśleć, cały się trząsłem. Chciałem wejść do hotelu i przyłapać ich na gorącym uczynku, ale nie miałem odwagi. Po prostu odjechałem do domu, załamany.
Leżałem na kanapie, wpatrując się tępo w sufit. Po kilku godzinach Kasia wróciła do domu, uśmiechnięta.
– Gdzieś ty była?! – krzyknąłem oskarżycielsko. – Widziałem jak wsiadałaś z jakimś kolesiem do samochodu i jechaliście razem do hotelu! Koniec z tą farsą! Wynoś się z mojego domu, nie chcę cię więcej widzieć!
Kasia zbladła jak papier. Zaczęła bełkotać coś nieskładnie, że to nieporozumienie, że mogę jej zaufać… Ale ja wiedziałem swoje. Nasza miłość legła w gruzach przez jej zdradę. Choć błagała o wybaczenie, postanowiłem się rozwieść. Złamała mi serce. Nie mogłem patrzeć na nią bez wściekłości i żalu.
Po burzliwej kłótni Kasia spakowała walizki i wyprowadziła się do matki. Rozpocząłem procedurę rozwodową. Byłem wściekły i rozgoryczony. Jak mogła mi to zrobić po tylu latach małżeństwa?
Zanurzyłem się w pracę, byle tylko o niej nie myśleć. Koledzy w biurze próbowali mnie pocieszać i wyciągnąć na miasto, ale ja wolałem samotność. Wciąż kochałem Kasię i żałowałem, że nasz związek się rozpadł przez jej romans.
Pewnego wieczoru, gdy siedziałem samotnie przy piwie, zadzwonił do mnie mój przyjaciel Piotrek.
– Stary, musisz natychmiast przyjechać do szpitala św. Zofii. Kasia miała wypadek, jest w ciężkim stanie.
Zamarłem. Pomimo rozstania, nadal zależało mi na niej. Pojechałem na izbę przyjęć. Kasia leżała nieprzytomna, podłączona do aparatury podtrzymującej życie. Lekarz powiedział mi, że miała poważny wypadek samochodowy i teraz walczą o jej życie.
– Bardzo cię przepraszam za wszystko co się stało. Kocham cię i chcę odzyskać – wyszeptała ledwo słyszalnie, gdy na chwilę odzyskała przytomność.
Trzymałem jej dłoń, nie wiedząc co powiedzieć. Nagle jej ciałem wstrząsnął dreszcz i zamarła w bezruchu. Lekarze próbowali ją reanimować, ale bezskutecznie. Kasia nie żyła.
Pogrążyłem się w rozpaczy. Żałowałem, że nie wybaczyłem jej wcześniej. Może gdyby nie nasz konflikt i rozwód, do wypadku by nie doszło? Zastanawiałem się, czy faktycznie mnie zdradziła, czy to było tylko nieporozumienie. Teraz i tak było za późno na wyjaśnienia.
Na pogrzebie prawie mdlałem z bólu. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że straciłem Kasię na zawsze.
– Przykro mi z powodu twojej straty – powiedział Piotrek, klepiąc mnie po ramieniu. – Wiem, że ją kochałeś.
Nadesłał Maciej z Szamotuł
Zobacz także: