Żona ma depresję i chce rozwodu. To było jak grom z jasnego nieba

Życie potrafi zaskoczyć, a czasem nawet przewrócić do góry nogami. Właśnie tak się stało, kiedy moja żona, Kasia, powiedziała mi, że ma depresję i chce rozwodu. To była dla mnie totalna niespodzianka, jak zimny prysznic w środku zimy. Przez chwilę myślałem, że to jakiś żart, ale patrząc na jej smutne oczy, wiedziałem, że to smutna prawda.

Zawsze wydawało mi się, że nasze małżeństwo jest jak skała – mocne i nie do zdobycia. Kasia była moją najlepszą przyjaciółką, partnerką i matką naszych dwóch cudownych dzieci. Ale ostatnie miesiące były… inne. Kasia często była smutna, wycofana, a jej uśmiech, który kiedyś rozświetlał cały pokój, zniknął jak kamfora. Próbowałem rozmawiać, ale ona zawsze mówiła, że nic się nie dzieje, że po prostu ma gorszy dzień. A tych gorszych dni było coraz więcej.

Pewnego wieczoru, kiedy dzieci już spały, usiedliśmy na kanapie z kubkami gorącej herbaty. Atmosfera była napięta, czułem, że Kasia ma mi coś do powiedzenia. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach i wyznała, że od dłuższego czasu zmaga się z depresją. Mówiła, że czuje się jak w pułapce, że wszystko ją przytłacza i że nie wie, jak dalej żyć. Moje serce zamarło. Chciałem ją przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale ona odsunęła się. „Potrzebuję rozwodu,” powiedziała. „Muszę to zrobić dla siebie.”

Byłem w szoku. Rozwód? Jak mogliśmy dojść do tego punktu? Przez lata budowaliśmy wspólne życie, a teraz miało się to wszystko rozpaść jak domek z kart? Ale patrząc na nią, widziałem, że jej ból jest prawdziwy. Depresja to potwór, który potrafi zniszczyć wszystko, co kochasz, a ja nie chciałem być kolejną przeszkodą na jej drodze do zdrowienia.

Kolejne dni były jak mgła. Próbowałem zrozumieć, co się dzieje, szukałem informacji o depresji, rozmawiałem z przyjaciółmi, z terapeutą. Dowiedziałem się, że depresja to nie tylko smutek, to choroba, która wymaga leczenia i wsparcia. Zrozumiałem, że Kasia nie chce mnie opuścić, bo przestała mnie kochać, ale dlatego, że musi znaleźć sposób, by na nowo pokochać siebie.

Zdecydowaliśmy się na terapię małżeńską. To były trudne sesje, pełne łez i trudnych wyznań, ale też momenty, kiedy czułem, że jesteśmy bliżej siebie niż kiedykolwiek. Kasia zaczęła również indywidualną terapię i powoli, bardzo powoli, zaczęła wracać do życia. Uśmiech, który tak bardzo kochałem, zaczął pojawiać się na jej twarzy coraz częściej.

Nie będę kłamał – proces ten nie był łatwy. Były dni, kiedy myślałem, że nie dam rady, że to wszystko mnie przerasta. Ale kiedy patrzyłem na Kasię, na jej walkę, wiedziałem, że nie mogę się poddać. Nasze dzieci, które były naszymi małymi aniołami, też były dla nas wielkim wsparciem. Pokazały nam, jak ważna jest rodzina i że warto walczyć o każdy wspólny dzień.

Dziś, po kilku miesiącach terapii, nie mówimy już o rozwodzie. Nie jest łatwo, i pewnie nigdy już nie będzie tak jak kiedyś, ale jesteśmy razem, staramy się na nowo budować nasze małżeństwo. Kasia mówi, że czuje się lepiej, choć droga do pełnego zdrowia jest jeszcze długa.

Depresja nauczyła mnie wielu rzeczy. Nauczyła mnie cierpliwości, empatii i tego, że czasem trzeba puścić kontrolę i po prostu być obok. Nauczyła mnie też, że miłość to nie tylko dobre chwile spędzone razem, ale też wspieranie się nawzajem, kiedy życie staje się nieznośnie trudne.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem jedno – będę przy Kasi, niezależnie od wszystkiego. Bo prawdziwa miłość to nie chwila, to całe życie. A ja swoje życie nadal chcę dzielić z nią.

Przesłał Marek z Nowego Tomyśla



Zobacz także:

Artur Smoliński

ad516503a11cd5ca435acc9bb6523536?s=150&d=mm&r=gforcedefault=1

Photo of author

Artur Smoliński

Dodaj komentarz