Były mąż nie chce się wyprowadzić

Mieszkałam z mężem przez pięć lat w wynajmowanym mieszkaniu. Niestety, nasze małżeństwo od dawna się chwiało. Poznaliśmy się jeszcze na studiach i od razu wpadliśmy sobie w oko. Byłam młoda, naiwna i zakochana – nie dostrzegałam jego wad. Dopiero z czasem, gdy wprowadziliśmy się razem, zaczęłam widzieć prawdziwe oblicze męża.

Okazało się, że jest nieodpowiedzialny, często znikał na całe noce, wracał pijany. Zaniedbywał pracę, przez co mieliśmy kłopoty finansowe. Ja musiałam harować na dwóch etatach, żeby jakoś wiązać koniec z końcem. Do tego okazało się, że zdradza mnie na potęgę. Gdy próbowałam z nim rozmawiać, zbywał mnie, obrażał, czasami nawet podnosił na mnie rękę.

Długo znosiłam ten toksyczny związek, mając nadzieję, że mąż się zmieni. Jednak z każdym miesiącem było coraz gorzej. W końcu, po pięciu latach gehenny, zrozumiałam, że tak dalej żyć nie można. Zebrałam całą odwagę i złożyłam pozew o rozwód, domagając się wyłączności na mieszkanie. Nie chciałam już nigdy więcej widzieć byłego męża.

– No i mamy to z głowy – westchnęłam z ulgą, gdy sąd orzekł rozwód. – Teraz w końcu będziemy mogli zacząć nowe życie.

Liczyłam, że wyprowadzi się dobrowolnie. Jednak ku mojemu zdziwieniu, mąż wcale nie kwapił się do opuszczenia mieszkania.

– To jest tak samo moje mieszkanie, jak twoje – oznajmił arogancko. – Nie zamierzam się stąd ruszać.

– Słucham?! Przecież jesteśmy po rozwodzie! Nie będziemy mieszkać razem! To absurd! – oburzyłam się.

– A czemu nie? Wynajmujemy to mieszkanie na zasadzie wspólnej umowy. Dopóki jej nie wypowiemy, mam prawo tu mieszkać – odparł z uśmiechem.

Zaczęłam się zastanawiać, czy mąż do reszty nie oszalał. Przecież rozwiedliśmy się! Dlaczego upierał się, żeby zostać? A może chciał wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia i zmusić do powrotu?

Postanowiłam porozmawiać z nim szczerze i spokojnie wyjaśnić, że nasz związek się skończył.

– Posłuchaj, wiem, że rozstanie jest trudne, ale musimy iść dalej. Nie możemy mieszkać razem po rozwodzie, to po prostu nie ma sensu. Proszę, znajdź sobie inne mieszkanie, dasz radę.

– Nie chcę wracać, jeśli o to ci chodzi – wzruszył ramionami. – Po prostu nie stać mnie na nowe mieszkanie.

A więc jednak chodziło tylko o pieniądze! Ten drań specjalnie to robił! Chciał mi uprzykrzyć życie i nie dopuścić, abym mogła zacząć wszystko od nowa. A przecież to on był winny rozpadowi małżeństwa!

– To mogłeś od razu powiedzieć! – oburzyłam się. – Myślałam, że chcesz mnie z powrotem. Skoro tak, to się wyprowadź! Dam ci trochę czasu, żebyś znalazł coś nowego.

Uśmiechnął się krzywo.

– A jeśli nie znajdę? Wiesz, jakie są teraz ceny najmu. Gdzie ja się podzieję z moją pensją? Zresztą, po co mam się wynosić? Tu jest wygodnie…

Zacisnęłam pięści ze złości. Ten drań specjalnie to robił! Chciał mi uprzykrzyć życie na złość.

Postanowiłam zmienić taktykę i spróbować wzbudzić w nim poczucie winy. Może to poskutkuje?

– No dobrze, skoro musisz tu zostać, to zostajesz. Tylko pamiętaj – to przez ciebie nasze małżeństwo się rozpadło. Zdradzałeś mnie nieustannie przez te wszystkie lata. Teraz przynajmniej miej odwagę, żeby się do tego przyznać i mnie przeprosić.

Mąż zbladł. Najwyraźniej moje słowa w jakimś stopniu do niego trafiły.

– Dobrze, przyznaję to – powiedział cicho. – To moja wina. Postaram się jak najszybciej stąd wyprowadzić. Tylko daj mi trochę czasu.

Poczułam ulgę. Wiedziałam, że to zadziała. Teraz wystarczyło poczekać, aż znajdzie coś nowego i się wyprowadzi.

Niestety, mijały tygodnie, a on wciąż siedział w mieszkaniu. Co gorsza, wcale nie szukał nowego lokum, tylko coraz bardziej się do mnie przymilał – przynosił kwiaty, gotował obiady, proponował masaże. Widocznie próbował wzbudzić we mnie współczucie i skłonić do pozwolenia mu zostać.

W końcu nie wytrzymałam. Musiałam postawić sprawę jasno.

– Miałeś się stąd wynieść! Co ty wyprawiasz?! Przestań udawać troskliwego męża, bo nim nie jesteś!

– No co? Starałem się jakoś zadośćuczynić… Skoro muszę tu zostać, to chcę żebyśmy przynajmniej żyli w zgodzie. Nie chcę ci robić na złość, naprawdę…

To było już za wiele. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Najwyraźniej łagodne metody do niego nie trafiały.

Kolejnego ranka, gdy mąż wyszedł do pracy, spakowałam wszystkie jego rzeczy do worków i wystawiłam na klatkę schodową. Ku mojemu zdumieniu, gdy wrócił i zobaczył swoje graty na korytarzu, wcale się nie zdenerwował.

– No dobrze, skoro taka jest twoja wola… – westchnął, po czym zebrał bagaże i poszedł do kumpla.

Nie spodziewałam się, że zareaguje aż tak spokojnie. Podejrzewałam, że to jakaś gra z jego strony. Postanowiłam jednak na razie się tym nie przejmować i cieszyć chwilą samotności.

Niestety, po tygodniu mąż znów zapukał do drzwi z kwiatami w ręku.

– Kochanie, wróciłem! Wynająłem mieszkanko na sąsiedniej ulicy. Ale tęskniłem za tobą i chciałem zobaczyć, czy dasz nam jeszcze jedną szansę…

Spojrzałam na niego z politowaniem.

– Nie ma mowy. Między nami koniec. Żegnam.

Trzasnęłam mu drzwiami przed nosem. Jeszcze tego brakowało, żebym go z powrotem wpuściła! Dobrze, że w końcu zrozumiał i się wyprowadził. Mam nadzieję, że teraz zostawi mnie w spokoju i ruszy dalej ze swoim życiem.

Ja natomiast w końcu mogę odetchnąć z ulgą i zacząć wszystko od nowa. Rozwód okazał się dużo bardziej skomplikowany niż przypuszczałam, ale przynajmniej mam to już za sobą. Kolejny rozdział mojego życia właśnie się zaczyna!

Nadesłała Paulina ze Żnina



Zobacz także:

Artur Smoliński

ad516503a11cd5ca435acc9bb6523536?s=150&d=mm&r=gforcedefault=1

Photo of author

Artur Smoliński

Dodaj komentarz