Mąż pije i nie widzi problemu. Czuję się bezradna jak nigdy dotąd

Jestem z mężem piętnaście lat. Od zawsze lubił wypić, ale ostatnio jego picie znacznie się nasiliło. Kiedyś piwo czy kieliszek wina do obiadu w weekendy, teraz codziennie po pracy pół butelki wódki lub whisky. Zaczynam się o niego bać, ale on twierdzi, że nie ma żadnego problemu.

Mąż coraz częściej sięga po alkohol

Krzysztof zawsze tłumaczył swoje picie tym, że ciężko pracuje i musi się zrelaksować. Rzeczywiście, ma stresującą posadę i dużo obowiązków. Dlatego nie widziałam nic złego w lampce wina do kolacji czy piwie przed telewizorem.

Jednak w ostatnim roku jego picie eskaluje. Wraca z pracy i od razu nalewa sobie pełną szklankę mocnego alkoholu. Potem jeszcze jedną i następną. Kończy zazwyczaj na pół butelki, a czasem nawet więcej. A przecież rano też wypija kieliszek „na rozruch”.

Martwię się o jego zdrowie, ale on ma to gdzieś. Twierdzi, że sytuacja w pracy jest wyjątkowo stresująca i musi się jakoś odprężyć. Uważa, że przesadzam z tym zaniepokojeniem. Ale przecież widać, że coraz częściej jest po prostu pijany.

Mąż nie widzi problemu w swoim piciu

Ostatnio próbowałam delikatnie porozmawiać z mężem o jego nasilającym się piciu. Niepokoi mnie to, bo codziennie, wracając z pracy, wypija pół butelki mocnego alkoholu. A przecież kilka lat temu wystarczało mu piwo albo lampka wina.

Krzysztof jednak zupełnie bagatelizuje całą sprawę. Twierdzi, że sytuacja w firmie jest teraz wyjątkowo stresująca i po ciężkim dniu po prostu musi się zrelaksować. Nie przyjmuje do wiadomości, że moim zdaniem pije już za dużo.

Uparcie powtarza, że alkohol pomaga mu się odprężyć i lepiej zasnąć. Że przecież nie pije codziennie (tylko 5 dni w tygodniu), więc nie ma mowy o uzależnieniu. Twierdzi też, że gdybym go tak nie kontrolowała, w ogóle by z tym nie przesadzał.

Niestety, widzę, że jego picie wymknęło się spod kontroli. Często jest po prostu pijany, a po spożyciu dużej dawki alkoholu robi się agresywny. Jednak jakkolwiek próbuję mu to wyjaśnić, on i tak nie przyjmuje tego do wiadomości.

Nie wiem, jak pomóc mężowi, który ma problem

Wczorajsza kłótnia z mężem była naprawdę ostrza. Znów wrócił z pracy i od razu sięgnął po butelkę whisky. Gdy poprosiłam, żeby przestał pić i porozmawiał ze mną trzeźwo, zupełnie się zagotował.

Krzyczał, że picie pomaga mu znieść ten okropny stres w pracy. I że jak mi się to nie podoba, to może sobie pójść i zostawić go w spokoju razem z flaszką. Stał, zataczając się i krzycząc na cały dom. W końcu stwierdziłam, że nie ma sensu się kłócić i poszłam spać do drugiego pokoju.

Rano Krzysztof nic nie pamiętał z tej awantury, przeprosił i obiecał, że ograniczy picie. Ale przecież słyszałam to już setki razy. Za kilka dni znów będzie dokładnie to samo.

Nie wiem już, co robić, żeby mu pomóc. Skoro on nie widzi problemu w swoim piciu, to chyba muszę sama znaleźć jakieś rozwiązanie? Ale jak mam go zmusić do leczenia, skoro on nie chce nawet słyszeć, że jest uzależniony? Czuję się bezradna jak nigdy dotąd.

Tekst przesłany przez panią Martę z Sanoka



Zobacz także:

Artur Smoliński

ad516503a11cd5ca435acc9bb6523536?s=150&d=mm&r=gforcedefault=1

Photo of author

Artur Smoliński

Dodaj komentarz